Sunday 6 August 2017

Moja włosowa historia.


Czas na moją włosową historię!
Przeczytałam już mnóstwo włosowych historii, postanowiłam przedstawić własną. 
Zacznę od tego, jak moje włosy wyglądały kiedyś, zanim zaczęłam je torturować :)



Jest to zdjęcie gdzie nie miałam na głowie żadnej farby. Kolor brązowy, dość nierównomierny, z góry ciemniejszy, z dółu jaśniejszy, jakoś zawsze tak było. Przez 4 lata farbowałam włosy na kolor czarny, to najgorsza zbrodnia, jaką dla nich zrobiłam. Zwłaszcza że to był Schwarzkopf. Chyba każda włosomaniaczka wie, że ta farba jest jedną z tych, które trzymają się włosa najdłużej, bardzo je niszczą, a do tego kolor bardzo brzydko się spiera. Niestety wtedy (15 lat) tego nie wiedziałam.


To okaz moich naturalnych kręconych, puszących się włosów. Istne kręcone siano :)


Tu - nieco wyprostowane.

Po tych 4 latach stwierdziłam, że już skończę z ich farbowaniem i zacznę ich odbudowę, ponieważ nie ukrywając bardzo je wysuszyłam prostowaniem i farbowaniem. Nie ma masek i odżywek, jakich bym w tym czasie nie używała. Starałam się wybierać te bez silikonów, ale były też niestety z slsAlterraDoveRadical, Jantar. To tylko niektóre z nich, ale te ostatnie dwa mogę polecić z czystym sumieniem. Zauważyłam mnóstwo baby hair i nawet przestały tak wypadać, Za namową koleżanki zaczęłam używać też maski z łożysk zwierzęcych (Placenta) oraz Biovax. Niestety ten przetłuszczał mi okropnie skórę głowy. Stosowałam też domowe sposoby. Myłam włosy w piwie, robiłam maskę z żółtek, z dodatkiem nafty kosmetycznej, którą wcierałam w skórę. Brałam też tabletki Revalid, drożdże piwowarskie, i inne suplementy. Po tabletkach Revalid, widziałam sporą różnicę-włosy tak nie wypadały. A drożdże piwowarskie były moim hitem. Paznokcie pięknie rosły, cera była ładna i zauważyłam poprawę kondycji włosów. Zostawiłam je w spokoju na rok, ewentualnie farbowałam je szamponetkami. Potem zaczął się szał na ombrę. Wszyscy to pamiętamy. Prawie każda dziewczyna miała, jedna lepsze druga gorsze. Nie ufam fryzjerom, w życiu byłam tylko 3 razy. Postanowiłam, że sama je zrobię. Poczytałam o kąpieli rozjaśniającej. Wymieszałam rozjaśniacz o średniej mocy, z maską do włosów, szamponem i olejem kokosowym i taką oto mieszankę położyłam na dolnej połowie włosów, starając się zrobić przejście, a jak wyszło...


Nie spodziewałam się spektakularnych efektów, zwłaszcza że mam czerwony pigment we włosie, ale lekkie rozjaśnienie było. To mi wystarczyło. Niestety bardzo spaliło włosy. Po 3 miesiącach i na to szał mi przeszedł. Wtedy zainteresowałam się farbowaniem henną. I można zgadnąć, że i ją wypróbowałam. Zdecydowałam się na ponownie ciemny kolor. Ciemniejszy niż moje naturalne, czasem z czerwoną poświatą, ale już nieczarne...
Polubiłam farbowanie włosów henną, były błyszczące, sypkie, lśniące i wyglądały zdrowo. Robiłam to przez długi czas...









I znowu nastał czas na zmiany. Zachciało mi się blondu, prawdziwego jasnego blondu.
I to była najgorsza decyzja w moim życiu, trafiłam na koszmar w postaci dwóch fryzjerów...
Rozjaśnianie miało być stopniowe, by nie zniszczyć włosów. 


A oto efekt po fryzjerze numer jeden...


Miał być ciemny blond, a wyszło coś pokroju wściekłej marchewki? U fryzjera kupiłam Szampon i odżywkę firmy Joico K-Pak. Przez cały miesiąc używałam tylko tego. Moje włosy na prawdę je polubiły. Jednak już nigdy nie poszłam na kolejne rozjaśnianie. Nie odczułam, że wie co robi. Odczekałam parę miesięcy, i tak się złożyło, że dostałam kartę upominkową do fryzjera. Postanowiłam że spróbuję raz jeszcze i to był gwóźdź do tragedii. Zapewniła mnie, że zrobi mi dokładnie to, co chcę.

Miało wyglądać to tak...


A wyglądało tak..


Możecie sobie wyobrazić jak zawiedziona byłam. To było rozjaśnianie w lutym numer 3. Nie wiem, czy ta kobieta wiedziała w ogóle co robi. Czy miała pojęcie o rozjaśnianiuBorykam się z tym kolorem już pół roku. Mam już odrosty na około 10 cm, więc bardziej przypomina to brzydkie ombre. Moje włosy wypadają w kosmicznych ilościach. Wciąż walczę o ich dobrą kondycję. Biorę tabletki biotebal, nakładam maski i odżywki. Stosuję preparaty w formie wcierek w skórę głowy, a także olejowanie. W maju tego roku poszłam do fryzjera raz jeszcze. Tym razem chciałam przyciemnić ten okropny żółty kolor. Wybrałam farbę w kolorze moich włosów, a farbowanie odbyło się OLAPLEX-EM. :)

zdjęcie z fleshem i bez


zdjęcie przed i po


Byłam bardzo zadowolona efekt jednak nie trwał długo, po 3 tygodniach mój kolor wrócił do wyjściowego...


I tak wygląda wciąż i dziś. Za tydzień zabieram się za ich farbowanie. Kupiłam zwykły CastinCreme Gloss. Którym zresztą już wcześniej farbowałam. Nie mogę już patrzeć na ten okropny żółto-złoto-niewiadomocoto. Zobaczę jak długo kolor się utrzyma. Mam nadzieję, że troszkę dłużej. :)


No comments:

Post a Comment

Copyright © 2016 Quaintrelle , Blogger